top of page

Dramat w Tatrach

  • PsychoTata
  • Dec 31, 2017
  • 3 min read

data:image/gif;base64,R0lGODlhAQABAPABAP///wAAACH5BAEKAAAALAAAAAABAAEAAAICRAEAOw==

Dzisiaj będzie moralizatorsko - bo szlag(k) mnie jasny trafia w poranek Sylwestrowy!

Morskie Oko - miejsce niezwykłe, niemal 35 hektarów wody otoczone strzelistymi skałami. Najkrótsza (chyba) droga na Rysy, bryczki, sanie, schronisko - klimat gór. Pewnie i wiersze o nim pisano. Ale z klimatem gór, tak jak z klimatem świąt, o którym już pisałem. Osobiście, mimo niezaprzeczalnego piękna, MOka nie lubię.


Pierwsze skojarzenie - głośno. Byłem tam kilka razy i tylko raz mogłem się rozkoszować ciszą i majestatem gór w tym miejscu - o świcie, po noclegu w starym schronie. Nic dziwnego, że tu tłoczno. Po pierwsze pięknie, po drugie łatwo dojść (niecałe 9 km i chyba 400m przewyższenia) po asfalcie, po trzecie i najważniejsze w kontekście tego tekstu można wjechać fasiągiem.


Gdzie tłumy tam i piwo, usługi gastronomiczne i mało wspólnego z majestatem i spokojem gór do jakiego przywykłem, jaki znajdowałem kilka(naście) lat temu w Bieszczadach. Temu miejscu bliżej do filmowego obrazka gór - może i dobrze, niech i takie miejsca będą, każdy szuka czegoś innego. A i to miejsce jest chyba najłatwiej dostępne dla osób niepełnosprawnych. Jednak...


Jednak kolejny raz krew mnie zalewa gdy czytam o sytuacji jaka miała miejsce nad Morskim Okiem, w 2015, 2016 i dwa razy w 2017. Zawsze pod koniec roku. Turyści utknęli na Włosienicy, Turyści utknęli nad Morskim Okiem. Zawsze zadaję sobie wtedy pytanie jak to może się zdarzyć?


Szlak turystyczny (sic!) nad Morskie Oko wiedzie w głównej mierze asfaltowymi serpentynami, po których poruszają się zaprzęgi konne, piesi mogą skrócić sobie drogę lasem (faktyczny przebieg szlaku). Chyba najłatwiejszy szlak turystyczny w Polsce, jeśli nie na świecie. Gdy nie czujesz się na siłach iść po kamieniach możesz pójść równym jak stół asfaltem, jedyne 9 km - w szkole uczyli, że około 2 godziny marszu. Gdzie jest problem? Wszak po tym asfalcie można zejść, wejść bez żadnego problemu - z zadyszką najwyżej. Jednak w ostatnim czasie turyści coraz częściej dzwonią do TOPR domagając się pomocy w zejściu do Palenicy po wspomnianym asfalcie...dobrze przeczytaliście - domagają się! Bo jest ciemno, ślisko i nie ma już sań które nas zwiozą. Informacja o tym w jakich godzinach kursują sanie jest. W zimie robi się szybciej ciemno, też nie trudno sprawdzić godziny zachodu słońca. Zimą jest również ślisko i zimno, tego nie trzeba sprawdzać, o to można zapytać 3 latka - większość będzie znała odpowiedź. 2017 rok jest z wielu względów rokiem wyjątkowym. Również dlatego, że dramat nad MOkiem przeżywaliśmy dwukrotnie. Pierwszy raz 26 grudnia, drugi raz 30 grudnia. W drugi dzień Świąt udało się tam wiele rodzin z dziećmi. I wiele osób było zaskoczonych, że jeżeli oni wpadli na pomysł, by zjeżdżać ostatnim kursem, nie będą jedynymi z takim pomysłem. Nie mieści mi się to w głowie. Jadąc z dzieckiem, w jakiekolwiek góry, należy planować, myśleć z wyprzedzeniem. Wyjść wcześniej...Gdzie tam... Przyjechała policja i oświetlała drogę - więc chyba nie była ona nie do przebycia jak twierdzili "turyści"? Dziś natomiast powitała mnie wiadomość z Tygodnika Podhalańskiego "Alkohol i dantejskie sceny na Włosienicy", turysta wpadł w szał, chciał się bić ze strażnikami TPN. Ktoś był pijany, ktoś pił alkohol, wszyscy czekali na zaprzęgi z saniami - wiadomo "z kopyta kulig rwie". Pani Paulina z Warszawy, jak podaje Tygodnik Podhalański, była oburzona gdyż -


"Jakiś pan w mundurze Tatrzańskiego Parku Narodowego nam powiedział, że 200 osób zjedzie, a reszta nie, bo zabraknie sań. To skandal, jak mieliśmy się dostać do Palenicy Białczańskiej, gdzie zostawiliśmy samochód?"


Zacytuję w odpowiedzi sędziwego Punka jadącego autobusem na koncert KSU, gdy kierowca zabierał ludzi gruuuubo ponad dozwoloną liczbę - "Panie Kierowco autobus nie kondon i się nie rozciągnie"


Co najciekawsze ci ludzie zamiast schodzić na własnych nogach czekali tam od 13 i ciągle ich przybywało mimo, że wyznaczono limit osób jaki da się zwieźć...głupota, brak instynktu samozachowawczego? nie wiem...


Wspomniany tygodnik dodaje, że większość osób czekających na zjazd miała od 19 do 35 lat. Cóż moi drodzy póki co TPN jeszcze schodów ruchomych nie zbudował, czasem trzeba się przejść.


No i na koniec niewychowawczo zwieziono te osoby...Sam nie wiem co sądzić. Nie pozwalamy się nauczyć na własnych błędach, a dajemy przekonanie, że mocno pokrzyczę, potupię nogami, pogrożę pięścią i rozwiążę problem. Zachowanie rodem z piaskownicy, a nie dorosłych ludzi...Z drugiej strony rozumiem zachowanie TPN, jeśli oni nie zwieźliby "turystów", ktoś zadzwoniłby do TOPRu...i zostałaby im udzielona pomoc, za darmo nieodpłatnie, podczas gdy kto inny, może wiszący w ścianie potrzebowałby ratunku...


Moim zdaniem należy uczyć ludzi konsekwencji. Sprowadzonym wręczać opłatę za usługę przewodnicką, mandacik za nieuzasadnione wezwanie czy coś w podobie. Zysk przeznaczyłbym na TOPR. przyjemne z pożytecznym byłoby.


Najbardziej przeraża mnie jednak fakt, że byli tam rodzice...nieustannie przeraża...


SZAMPAŃSKIEGO SYLWESTRA!!! i wielu udanych wycieczek górskich i nizinnych, życzy Psychotata ze swoimi Dziewczynami.




 
 
 

Comments


bottom of page